Jak radzić sobie z brakiem pewności siebie i krytyką bliskich? - Podcast z Kamilą Rowińską RBC cz. 1
Serdecznie zapraszamy na pierwszą część doskonałej rozmowy z Kamilą Rowińską❗️😊❤️
JAK RADZIĆ SOBIE Z BRAKIEM PEWNOŚCI SIEBIE I KRYTYKĄ BLISKICH? PODCAST Z KAMILĄ ROWIŃSKĄ RBC!
https://www.youtube.com/watch?v=SOhddK8BlfE&t=2s&ab_channel=BartekSzemraj
BS: Bartek Szemraj
KR: Kamila Rowińska
BS: Cześć, tu Bartek Szemraj ze Strefy Przemian. Dzisiaj kolejny odcinek podcastu. Mamy absolutnie wyjątkowego gościa: jest nim trenerka biznesu i kompetencji miękkich. Ja to muszę wszystko wyliczyć: jest autorka kilku książek, jest kobieta niezależna – i powiem inaczej – jest to kobieta, która potrafi prowadzić biznes, potrafi znaleźć czas dla siebie i potrafi znaleźć czas dla rodziny, co jest w tych czasach bardzo trudną umiejętnością. I mam nadzieję, że dzisiaj nam zdradzi kilka tajemnic, jak to po prostu robi, jak ten czas na to wszystko znajduje. Dzień dobry, Kamilo.
KR: Dzień dobry, witam serdecznie. Witam Ciebie i społeczność, którą zbierasz w okolicy Strefy Przemian. Przede wszystkim gratuluję oczywiście ogromnego sukcesu, który mam wrażenie, że się pojawił w ostatnim roku, tak no, bardzo duży. Stałeś się bardzo widoczny w internecie i robisz to w pięknym stylu.
BS: O Jezu, bardzo dziękuję, Boże, tego się nie spodziewałem. Dziękuję bardzo. Tak, ostatni rok, dwa, jest taki, że rzeczywiście nam to wszystko zaczęło rosnąć w górę. Ty też masz na to wpływ. Jak już mówiłem na moim story i Tobie teraz w rozmowie naszej prywatnej, że bardzo dużo Cię obserwuję, bardzo dużo dzięki Tobie wniosków wyciągam, więc Tobie też mogę teraz od razu podziękować za to wszystko.
Ale dobrze, przejdźmy do dzisiejszych pytań, bo już przygotowałem ich trochę. Bo chciałbym, żebyśmy troszeczkę nawiązali tutaj do Twojej historii, bo uważam, że cały czas ludzie mają takie podejście, że Ty się urodziłaś w czepku, że tak powiem. W ogóle masz szczęście, w ogóle tak naprawdę wszystko Ci samo przychodzi, bo widzą tylko Ciebie tu i teraz, a nie widzą tego wszystkiego, co Ty, jakby…całej tej Twojej drogi.
Dzisiaj właśnie chciałem do tej Twojej historii nawiązać, a z drugiej strony też bym chciał, żebyś tak trochę wskazówek naszym słuchaczom dała. I w sumie to już było pierwsze pytanie. Od czego to się wszystko zaczęło, że poszłaś w to, że stałaś się trenerką biznesu, tych kompetencji miękkich, coachem, trenerem?
KR: Bardzo wcześnie zaczęłam pracować w swoim życiu, a zmusiła mnie to tego sytuacja finansowa, ponieważ nie pochodziłam – nadal nie pochodzę – z zamożnej rodziny. Raczej były problemy z pieniędzmi w moim domu. Z jednej strony dlatego, że moja mama nie zarabiała zbyt wiele, ale też z gospodarowaniem tymi pieniędzmi, moim zdaniem, miała problem. Nie umiała nimi odpowiednio zarządzać.
Wcześnie zaczęłam pracować, ponieważ wiedziałam, że jeżeli będę chciała kończyć studia, będę chciała się wyprowadzić z domu, to będę potrzebowała załatwić sobie to sama. Nic się nie wydarzy takiego cudownego, w związku z czym dość szybko wzięłam za siebie taką odpowiedzialność. Na początku mentalną.
I pamiętam, jako kilkunastoletnia osoba – bodajże miałam wtedy 16 lat – czytałam pierwszą książkę rozwojową, jaką w ogóle dostałam. I to była książka pt. „Jak przestać się martwić i zacząć żyć”. Bardzo popularna książka. Myślę, że każdy z nas od czegoś gdzieś tam zaczynał. Niektórzy…to był Bryan Tracy, jeszcze inny – Tony Robbins. Kupili „Obudź w sobie olbrzyma” – pewnie nie przeczytali, ale mają do dziś. Natomiast ja zaczynałam właśnie od tamtej książki i później szybciutko, jednocześnie ucząc się, chodziłam do technikum, później zaczęłam studiować na Politechnice.
Jestem inżynierem produkcji i zarządzania przedsiębiorstwem z pierwszego wykształcenia. Szukałam jakichś sposobów na swoją przedsiębiorczość i na to, abym mogła stanąć na nogi we wczesnym wieku dość. Nie bez dużej ceny, którą za to zapłaciłam, ponieważ stosunkowo mało imprezowałam na studiach i w szkole średniej. Dużo się uczyłam, ale niekoniecznie tak do matury czy na piątki, tylko gdzieś rozwoju biznesu, sprzedaży, zapraszania ludzi do współpracy. Bardzo mocno się pod tym względem budowałam i rozwijałam taką swoją pewność siebie, której nie wyniosłam z domu. Pracowałam bardzo mocno nad swoim charakterem. Taką pierwszą moją pracą – to Cię może zaskoczyć i rozbawić, ponieważ taka cecha nasza wspólna – to jest to, że ja pracowałam jako instruktor aerobiku.
BS: O proszę!
KR: Jako nastolatka. To były takie czasy, w których na osiedlu szukano instruktora aerobiku. No oczywiście, że ten człowiek powinien być odpowiednio wykształcony itd., no ale to był '97 rok, więc chyba wystarczyło po prostu, nie wiem, robić pompki, brzuszki i coś tam jeszcze. W każdym bądź razie przyjęli mnie. Przyjęli mnie do tej pierwszej pracy i jako nastolatka na osiedlu, w bibliotece, po prostu męczyłam ludzi, prowadziłam zajęcia i to też mi dużo dało, dużo pomogło, bo dobrze wiemy, że sport mocno hartuje.
Natomiast wtedy, kiedy miałam 28 lat i już miałam ustabilizowaną sytuację taką zawodową, byłam związana przez wiele lat z firmą Oriflame i dla nich pełniłam funkcję dyrektora sieci dystrybucji. Zajmowałam się sprzedażą, szkoleniem, promowaniem ludzi, uczeniem ich tego, jak oni mają sprzedawać, jak mają występować publicznie. Oczywiście wszystkiego tego sama musiałam się wcześniej nauczyć.
To przyszedł taki moment graniczny w moim życiu, a takie momenty zmuszają nas czasami do jakiegoś podjęcia decyzji, którą długo nosiliśmy w sobie wcześniej, ale ją odkładaliśmy. I ja marzyłam o tym, żeby zacząć pisać książki i żeby zacząć rozwijać ludzi szerzej, niż tylko w obszarze mojego zespołu.
Ja wtedy miałam zespół 3 500 osób, ale chciałam więcej. I pomyślałam, że nie chciałabym się ograniczać tylko i wyłącznie na wspieraniu osób, które zaprosiłam do biznesu, ale chciałabym zbierać po prostu wszystkie osoby, do których mogę dotrzeć. I tak wybrałam się na studia coachingowe, rozpoczęłam już później, przy okazji moich 30 urodzin, taką już swoją karierę. Wtedy zaczęłam pisać książkę, rozwijać się i stałam się takim trenerem otwartym. W sensie, że nie tylko i wyłącznie zamkniętym na potrzeby firmy, tylko zrezygnowałam z tamtej współpracy. Podziękowałam za współpracę i rozpoczęłam swoją taką karierę już jako niezależny trener i coach.
BS: Powiedziałaś, że bodajże od 16 roku życia już pierwszą książkę przeczytałaś, tak?
KR: Tak, tak. Tzn. no nie, pierwszą przeczytałam pewnie, jak byłam młodsza, ale rozwojową tak.
BS: Rozwojową. Tak, rozwojową. A w wieku 30 lat dopiero napisałaś swoją pierwszą i zaczęłaś swój biznes. Czyli w sumie 14 lat minęło.
KR: Tak.
BS: Od tego momentu.
KR: Tak, wcześniej. Tak, dokładnie. Jak miałam 28 lat, to byłam współautorką książki z innym autorem, no ale później już taką swoją samodzielną, to jak miałam w okolicach 30 roku życia zaczęłam ją pisać. Jak miałam 32 albo 33, ukazała się na rynku i to była książka „Buduj życie odpowiedzialnie i zuchwale”.
BS: Piękne, no czyli tyle lat Ci zajęło dojście do tego właśnie momentu. A powiedz mi: w tym okresie właśnie między tym 16 a tym 30 rokiem życia, jakby…albo inaczej. Co spowodowało koło tej 30, że zdecydowałaś się to dosłownie rzucić i poczułaś coś specyficznego? Poczułaś, że to jest ten moment, kiedy musisz zacząć? Poczułaś, nie wiem, nawiew motywacji? Poczułaś coś takiego?
KR: Tak, poczułam, ze mój czas nie jest nieograniczony. Jak miałam 28 lat, zdiagnozowano u mnie guzy piersi i, tak jak mówię, to jest taki moment, który – nie u wszystkich oczywiście, ale akurat u mnie – wywołał takie poczucie, że ok, mam 28 lat i może dożyję do 50, 60, 70, a może nie. Taki pierwszy pstryczek, który powiedział mi: „Kamila, nie czekaj na realizowanie swoich kolejnych marzeń. Jeżeli już myślisz o tym, co jest Twoim kolejnym marzeniem, to rozpocznij jego realizację”.
I oczywiście, jak widzisz, ja nie wyskakuję z takimi pomysłami tak po prostu, że nagle coś robię. Jak miałam 28 lat, ok, dostałam diagnozę lekarską i najpierw zapisałam się na studia coachingowe. Przygotowywałam się do tego, aby no jednocześnie ustabilizować swoją poprzednią działalność, przygotować się do tego, aby rozpocząć nową. No miałam też wyzwania zdrowotne, które były kluczowe, bo leczenie było na pierwszym miejscu. Miałam też parę wyzwań takich swoich, rodzinnych, prywatnych, które również nie pomagały, ponieważ akurat na ten czas też przypadł mój rozwód z moim pierwszym mężem. Więc to był taki moment po prostu wywrotowy w moim życiu.
I kiedyś myślałam, że trzeba mieć 50 lat, żeby zacząć pisać książkę, żeby czymś się móc podzielić i wtedy sobie pomyślałam: „Kurczę, ile jeszcze mam do 50, a w ogóle czy ja dożyję”, tak? Więc pomyślałam ok, jeżeli tylko po prostu ta diagnoza będzie łagodna, jeżeli będzie można tych guzów się pozbyć i będzie wszystko ok, to ja już rozpoczynam w takim razie realizację tego planu. Nie odkładam go na później, tylko rozpocznę po prostu z tym, co mam, na tyle, na ile umiem. A jak będę miała 50 lat, to już po prostu napiszę piątą książkę i wtedy też będzie świetnie.
BS: „Rozpocznę z tym, co mam i na tyle, ile umiem”. Pytam o to Ciebie, bo dużo osób dostrzegam, że czeka na ten moment przełomowy, że kurczę, ogólnie rzecz biorąc, chyba wszyscy ci co tak coś robią, to w pewnym momencie im coś pyknęło i oni już mają sukces. To ja poleżę, poczekam, aż to mi samo się pojawi, a u Ciebie ewidentnie widać całą drogę, cały proces, te 14 lat działania po to, żeby dojść w końcu do momentu. I znowu musiało Cię trochę życie przycisnąć, jednak żebyś Ty też podjęła decyzję, tak?
KR: Dokładnie.
BS: Z tego, co widzę, to już nie czekasz na jakieś skrajne momenty, tylko widzę, obserwując Ciebie w social mediach, że masz wszystko bardzo dobrze zaplanowane. Jakby nie potrzebujesz już takiego bodźca, żeby Cię życie na dno – że tak powiem – docisnęło, tylko teraz już dokładnie wiesz, co masz robić, tak?
KR: Tak, tzn. dokładnie wiem, co mam robić. Idę ze swoim planem, ale mam jednocześnie na tyle dużo pokory, że wiem, że być może, jeżeli przyjdzie jakiś inny moment w moim życiu, może trudny, to przyjdzie jakaś nowa idea, jakiś nowy pomysł. Jestem na to otwarta i bardziej się koncentruję na tym, co jest teraz po prostu do zrobienia i na kierunku, do którego idę.
BS: Super. Zaczekaj sekundkę, bo mi Facebook pika, nie wiem, czy to słyszysz, czy nie. Jak słyszysz, to przepraszam. Od razu go wyłączę, żeby to Cię nie rozpraszało. Słyszałaś to, przepraszam?
KR: Nie.
BS: A nie słyszałaś, dobra. Kontynuujemy. Do mnie jakieś wiadomości o mnie. Dobrze. Powiedz mi teraz już z perspektywy…bo Ty w takim razie ile już jesteś lat mniej więcej w swoim zawodzie?
KR: W 2008 rozpoczęłam studia coachingowe, w 2009 je ukończyłam. No to już mamy 12 lat pracy jako coach, ale jako taka osoba bardziej popularna, rozpoznawalna, to zaczęło się od roku 2013, czyli od czasu, w którym pojawiła się moja książka „Buduj życie odpowiedzialnie i zuchwale” oraz „Kobieta Niezależna”. To były dwie książki, które pojawiły się w tym samym roku.
Dlatego tak szybko je napisałam, ponieważ byłam w ciąży i potrzebowałam sporo czasu leżeć w łóżku na samym początku. Po prostu nie miałam dobrego samopoczucia, więc wtedy, kiedy nie mogłam poprowadzić szkoleń, wielu rzeczy nie mogłam robić, bo leżałam przez 3 miesiące, to pomyślałam, że w takim razie skoncentruję się na pisaniu.
BS: Dobrze, z perspektywy…
KR: Czyli korzystałam z tego, co miałam, tak? No niektórzy po prostu leżą i płaczą, a ja mówię: „No dobra, no leżę, nie mogę prowadzić zajęć, ale pomogę pisać”. Dlatego 2 książki w jednym roku się pojawiły.
BS: Wow! Jakby z tego co do tej pory już powiedziałaś, można niezłą książkę napisać. Z Twojej historii. Powiedz mi tak z perspektywy czysto zawodowej: co przez ostatnie, załóżmy 12 lat, które mówisz jest dla Ciebie największą trudnością, jeżeli chodzi o to, że jesteś kobietą, prowadzisz biznes albo biznesy – co Ci sprawia największą trudność? Czy gospodarowanie czasem, czy rozdzielanie zadań? Co jest dla Ciebie taką największą trudnością? Z czym ewentualnie, gdyby na przykład jakaś pani, która teraz ogląda naszą rozmowę, powiedziała:„Kurczę, ja mam tak samo, ja też chcę teraz zacząć swój biznes”. Jedna rzecz, trzy rzeczy – co Ci sprawia największą trudność?
KR: Wiesz co, nie powiedziałabym co mi sprawia trudność. Tzn. nic mi nie sprawia trudności, bo prowadzę biznes i jednocześnie jestem mamą dwójki dzieci. I oczywiście staram się żonglować swoim czasem, jak większość rodziców pracujących. Zarówno tak samo jak mężczyźni, którzy są…mają rodziny, mają dzieci, no to oni też żonglują swoim czasem.
W prowadzeniu biznesu, cóż może być dla mnie najtrudniejsze? Pozostawienie…powiem tak: prowadzenie biznesu w internecie jest wymagające, aby nadal, na dłuższą metę, pozostać człowiekiem, który jest otwarty w stosunku do innych. Dlatego, że kiedy zaczynasz swoją działalność w internecie, z reguły zaczynasz z takim otwartym, czystym sercem. Z taką naiwnością trochę też słodką, że tutaj ludziom po prostu pomożesz i oni pięknie poukładają swoje życie albo biznes i w ogóle będzie tak cudnie.
Po prostu Ty im opublikujesz wideo, a oni zobaczą ten materiał i później u Ciebie zaczną ćwiczyć, zdrowo się odżywiać, zmienią swoje nawyki i w ogóle. I na początku nie ważysz słów, tylko po prostu dajesz całego siebie. Myślę, że możesz też się trochę pod tym podpisać.
BS: Bardzo.
KR: A po jakimś czasie, kiedy dostajesz taki strzał non stop, bo jednak te strzały są z drugiej strony, to uczysz się czasami gryźć w język. I moim zdaniem najtrudniejsze w mojej pracy to jest właśnie to, aby cały czas pozostać sobą. Tym takim człowiekiem, którym ja chcę być, którym jestem, a nie tworzyć wizerunku na potrzeby ewentualnie jakichś reakcji albo braku jakichś reakcji wtedy, kiedy opublikuję wideo. To myślę, że to jest taką trudnością.
BS: I często konsekwencją tego może być to, że część osób Cię oczywiście polubi, pokocha, a część osób Cię za to znienawidzi, że jesteś szczera też, tak?
KR: Naturalnie. Tak, naturalnie liczę się z tym, a jednocześnie – no tak jak mówię – czasami chciałby człowiek po prostu dać od siebie więcej, ale tak wiele razy został nauczony, że po prostu skutki tego są opłakane, że czasami po prostu następuje taka blokada. I dla mnie właśnie to jest takim wyzwaniem, bym powiedziała, żeby tworzyć albo żeby czasami dawać, albo dawać wartość bez względu na te negatywne konsekwencje. Ponieważ wiem, że jeżeli po prostu tylko i wyłącznie będę cały czas się oddalać, oddalać, oddalać od swojej społeczności, odgradzać, no to właściwie zatracę po prostu siebie i będę tylko takim wytworem marketingowym wtedy w internecie, a tego bym absolutnie nie chciała.
BS: No jakby ze swojej perspektywy obserwując, nawet ostatnio widziałem Twoje story, które mi się bardzo spodobało, bo uważam, że było bardzo prawdziwe. Mówiłaś à propos podatku – tego dla najbogatszych. I powiedziałaś…ogólnie tam o nim mówiłaś i na koniec powiedziałaś, że go płacisz.
Ja sobie od razu pomyślałem z perspektywy twórcy internetowego, że ja na bank, jakbym to powiedział, to bym dostał zaraz informacje, że skoro dużo zarabiasz, to płać i nie narzekaj, bo inni mają gorzej – to jest raz. A dwa – pamiętam, jak byliśmy rok albo dwa lata temu na Bali, to dostałem kilka wiadomości, żebym nie wrzucał zdjęć ani story, że jesteśmy na wakacjach, bo inni w tym samym momencie mają dużo gorzej.
I jakby ja przez to się tak zahamowałem, że ja tak naprawdę ograniczam się tylko i wyłącznie do dodawania konkretnego contentu, związanego jakby z moją branżą. I boję się wrzucać cokolwiek, że nie wiem, jestem w kinie albo coś sobie kupiłem, bo zaraz mi ktoś powie, że się chwalę pieniędzmi, czy coś, a to w naszym kraju przynajmniej jakby no nie jest popularne, tak? Albo nie jest fajne. Jakby szacun dla Ciebie, że mimo wszystko mówisz otwarcie jak jest. To pokazuje, że jesteś prawdziwa.
KR: Tak, właśnie to jest to, że wykonuję pracę nad sobą tak, aby nie dać się niektórym tym po prostu kwestiom i jednak sobie na to pozwolić. Ja już przeżyłam, że tak powiem, takie, w których otrzymałam informacje, że po pierwsze nie mam się przyznawać do swojego samochodu i absolutnie nie można się nim ucieszyć publicznie. Ze spełnienia marzenia, jeżeli to jest samochód, ponieważ to jest puste. A z drugiej strony wiem, że te wszystkie osoby, które to piszą, jednocześnie jak kupują sobie samochód, to cieszą się niezwykle. No z wakacji też, żeby nie publikować zdjęć.
Tak, też dostawałam wiadomości. I to jest takie niesamowite, bo z jednej strony ludzie chcą, żebyś się z nimi dzielił tą swoją codziennością i tym, jak przechodzisz przez swoje życie, a z drugiej strony, kiedy to już dostają, no to oczywiście zdania są podzielone. Ostatnio mieliśmy ciekawą rozmowę na temat tego, czy prawda się obroni. Jest takie powiedzenie, że prawda się zawsze obroni. Autentyczność się obroni w internecie. Jak się tak dłużej zastanowiłam, to stwierdziłam, że nie zawsze się obroni.
BS: Tak, masz rację.
KR: Nie zawsze się obroni, więc tutaj bym tak ostrożnie do tego podchodziła, bo nie każdy jest naprawdę gotowy. Na to bym uważała.
BS: Tak, dokładnie. To teraz tak dla naszych słuchaczy: Twoje techniki albo jedna technika. Jak Ty gospodarujesz czasem, że masz czas dla siebie, masz czas dla rodziny, masz czas na biznes. Jak Ty to robisz? Bo ja dostałem mnóstwo wiadomości, że „Słuchaj, pracuję od 8:00 do 16:00 i ja już nie mam kiedy zrobić treningu, ja już nie mam kiedy sobie ugotować, bo jeszcze np. muszę posprzątać i wychować…nie wiem, spędzić czas z dzieckiem i coś tam. To powiedz mi, co Ty byś na to odpowiedziała?
KR: Jeżeli ktoś pracuje od 8:00 do 16:00, zakładam, że to są dwie osoby, bo tutaj słyszę o jakimś dziecku, więc zakładam, że to są dwie osoby. Ale już przyjmijmy strategię taką najbardziej pesymistyczną, czyli matka samodzielnie wychowująca dziecko. Przeszłam przez taki czas. Przez 2 lata byłam samodzielnie wychowującą mamą wtedy 5-letniego syna i pracowałam wtedy jako coach dla takiej firmy, gdzie 8 godzin dziennie tam robiłam coachingi dla prezesa i szkolenia dla jego zespołu z różnych kompetencji miękkich i twardych, w związku z czym wstawałam o 5:00, przygotowywałam śniadanie dla nas, lunchboxy dla siebie do pracy. Mój syn się żywił wtedy w przedszkolu.
Zawoziłam syna na 7:00 do przedszkola, szybko jechałam do pracy na 8 godzin. Po tej pracy odbierałam syna z przedszkola, wracaliśmy do domu. Jeżeli wracaliśmy około 16:00 czy nawet 17:00 do domu, to nigdy nie było tak, że od razu ja po prostu 100% czasu spędzałam wtedy z moim dzieckiem. W sensie, patrząc na niego. Jeżeli mój syn w tym czasie zajął się np. zabawkami, to ja mogłam w 20 minut zrobić swój trening, jeżeli bym go potrzebowała. Można ten trening zrobić. No umówmy się też – jeżeli ktoś nie ma za wiele pieniędzy albo jest na jakimś początku swojej drogi, nie stać go na pomoc np. domową, na firmę sprzątającą, która przychodzi, to zakładam, że też nie ma 300 metrów do sprzątania, tylko jakieś, nie wiem, 50, 70, 100 w porywach, tak?
No bo jak już masz więcej metrów, to znaczy, że masz więcej pieniędzy no i możesz sobie pozwolić na wsparcie, takie, w którym ktoś przyjdzie raz w tygodniu i zrobi ogromne porządki albo nawet będzie u Ciebie pracował. Więc można sobie z tym poradzić, z tym sprzątaniem. Ja zawsze angażuję dzieci w obowiązki. Mój syn potrafił ze mną włączyć pralkę, rozpakować ją, wtedy wieszać ją razem. Zawsze w niedzielę przygotowywałam sobie posiłki i pewne rzeczy zamrażałam – jakby takie, wiesz, półprodukty. To nie był czas lunchboxów i tego typu rzeczy – takich do zamówienia, żeby na pudełkach być. Więc ja sobie po prostu do lodówki przygotowywałam coś takiego na cały tydzień. No kolację zrobić dla siebie i dla dziecka to też nie jest jakaś filozofia. Mój syn akurat wtedy w okolicach godziny 20:00 szedł spać. Ja miałam spokojnie do 22:30 czas dla siebie. No i o 22:30 szłam spać. W sobotę przygotowywałam ubrania dla nas – dla siebie do pracy 5 zestawów i dla dziecka do szkoły, tak żeby już jak o 5:00 wstaję, to żeby się nie zastanawiać co mam ze sobą zrobić. To jest kwestia planowania.
Teraz jestem założycielem i prezesem fundacji Kobieta Niezależna, mam 2 spółki, mam działalność gospodarczą i przede wszystkim korzystam – sama sobie go wymyśliłam zresztą – z planera. Mam taki planer RBC – akurat teraz jest wyprzedany, więc proszę się do niego jakoś tam nie rzucać – w którym każdego dnia wyznaczam sobie tzw. 3 MIT i 1 CHSS. 3 MIT to jest Most Important Task, czyli takie 3 kluczowe, najważniejsze rzeczy danego dnia, które muszą być zrobione i wchodzą w skład albo moich wysokich życiowych wartości, czyli trening, czas z dzieckiem, wspólne usypianie, sesja wdzięczności, rozmowa, albo spacer z mężem, albo wchodzą w skład mojej wysokiej stawki godzinowej, czyli są kluczowe dla mojego biznesu. To nie mogą być jakieś pierdoły, tylko najpierw muszą być rzeczy kluczowe dla mojego biznesu, które mogę zrobić tylko i wyłącznie ja.
Podam Ci przykład: ja raz w tygodniu tylko klikam przelewy, które ktoś wprowadza do banku i bardzo trudno jest mnie namówić na to, żebym to zrobiła drugi raz w tygodniu, ponieważ ja już się raz w tym tygodniu zalogowałam i drugi raz się nie będę logowała, bo mam długie hasło, nie mam na to czasu i te 15 minut to jest po prostu dużo czasu i nie mam czasu. We wtorek klikam przelewy – wszyscy o tym wiedzą, że nie dostaną kasy po prostu w poniedziałek. Dużo tak, wiesz, trzeba sobie pewnych rzeczy poplanować. I jedno CHSS to jest Choćby Skały Srały, ma być zrobione.
BS: Podoba mi się.
KR: Czyli taki skrót – to jest tylko po prostu jedna kluczowa rzecz. Myślę, że zarówno Twoi, jak i moi czytelnicy, społeczność, mogłaby sobie spojrzeć, jak dużo czasu dziennie spędza na Instagramie, na Facebooku. Przejrzeć sobie po prostu gdzie traci ten czas. Ja przy okazji jednej z ostatnich kampanii zrobiłam takie badanie i wyszło, że ludzie tracą 2 miesiące rocznie w internecie. Także naprawdę trzeba po prostu większej organizacji i – uwaga – uproszczenia swojego życia.
Jak ja sama musiałam gotować, no to po prostu nie wymyślałam nie wiadomo jakich potraw, tylko bardzo prosto się odżywiałam. Możesz sobie ugotować kaszę jaglaną na 2 dni, jakieś tam warzywa, wiesz, na szybko po prostu zrobić i już masz jakiś tam posiłek, tak? A nie klepiesz kotlety albo po prostu rolady i nie wiadomo co. Więc upraszczasz życie i koncentrujesz się na tym, co jest kluczowe, najważniejsze z punktu widzenia Twoich wartości albo celu takiego biznesowego i zawodowego.
BS: Ja chyba te 10 mniej więcej minut, które teraz powiedziałaś, po prostu wytnę jako oddzielny film. To jest po prostu instrukcja, jak ktoś ma funkcjonować. No genialne, naprawdę.
A powiedz mi…kolejne pytanie. Takie myślę, że trochę od naszych słuchaczek, dlatego że jak już trochę w Strefie Przemian współpracujemy z ludźmi, to ci ludzie się też bardziej otwierają i więcej szczegółów na temat swój mówią. I bardzo często – parę lat temu w ogóle bym nie przewidział, że tak może być – bardzo często kobiety, jakby faceci nie, narzekają na krytykę swoich bliskich. W sensie, na przykład, bardzo często dostaję wiadomości, że no „Bartek, próbowałam zrobić trening, ale mąż zaczął się śmiać, że co ja tutaj odwalam. Mama przyszła, powiedziała, że nie powinnam tego robić”. Coś tam, coś tam.
Powiedz mi, czy jest jakaś uniwersalna technika radzenia sobie z krytyką? Jak Ty sobie radzisz z krytyką ewentualnie dotyczącą czegoś innego, może właśnie np. w social mediach. Co ewentualnie mogłabyś polecić właśnie takiej osobie?
KR: Zacznę od polecenia, bo akurat uderzyłeś mocno w temat, który kobiet dotyczy. Na tyle mocno dotyczy, że napisałam na ten temat książkę. To jest książka pt. „Kobieta Asertywna”, która zawiera też materiały wideo do pobrania, po to, aby od razu zobaczyć jak zastosować techniki asertywności. Z czym uwaga – asertywność nie oznacza jedynie umiejętności powiedzenia NIE, tylko postawienia wokół siebie takiego ogrodzenia z furtką, w którym uczymy ludzi, którędy mają do nas docierać, na co mogą sobie pozwolić, a na co absolutnie nie.
Myślę, że tak: ogólnie, pracując z kobietami, widzę, że kobiety o wiele częściej w ogóle dają do zrozumienia pozostałym osobom, że w jakikolwiek sposób można to komentować. Mężczyzna jak zaczyna uprawiać sport, to on po prostu zaczyna uprawiać sport. Mówi: „Kochanie, idę na trening, zapisałem się na to i na to”. I on się nie pyta: „Co o tym myślisz?”. On nie czeka na jakieś oklaski, on po prostu zaczyna coś tam robić. I też czasami kobieta tam się z niego śmieje albo ktoś w domu mówi „Ohohoho, jasne, jasne, za tydzień Ci minie po prostu ten entuzjazm” itd.
I jeżeli są podstawy do tego, żeby tak było, bo być może jakaś wiedza historyczna najbliższych wskazuje na to, że no tak było po prostu ostatnim razem, to nie ma co się jakoś tam spinać, tylko powiedzieć: „Tak, kurczę, no dotychczas po prostu starczyło mi zacięcia, determinacji na tydzień. Mam nadzieję, że tym razem będzie lepiej. A żeby było lepiej, to potrzebuję od Ciebie słów wsparcia. Powiedz, że mi kibicujesz. Czy możesz to dla mnie zrobić? Czy możesz powiedzieć, że mi kibicujesz?”. No i wtedy co, no bliski powie: „No kibicuję Ci”. „No to super, to dzięki, to idę ćwiczyć”, tak?
BS: Bardzo dobre odwrócenie sytuacji w ogóle.
KR: Tak, takie w ogóle…po pierwsze przestać się w ogóle koncentrować na tym, co inni powiedzą tak bardzo. Bo co jest takiego strasznego w dbaniu o swoje zdrowie, że musimy się z niego tłumaczyć?
BS: Prawda.
KR: Kobiety się ciągle tłumaczą. Mężczyźni się nie tłumaczą, a kobieta jakoś w ogóle poddaje pod dyskusję to, czy ona się zapisze na coś, to czy ona zacznie ćwiczyć czy nie. Po prostu zaczynasz ćwiczyć. Jak mąż się pyta: „Co robisz?" – „Ćwiczę, kochanie” – „No ale po co ćwiczysz?” – „No ćwiczę, bo to zdrowe jest, więc pomyślałam, że poćwiczę”. I tyle. Nie nadawać temu takiego znaczenia i w ogóle nie poddawać tego pod dyskusję. I może powiedzieć: „No ale co Ty myślisz, że schudniesz i tak dalej?” Ona może powiedzieć: „No tak właściwie, to tak myślę, no. Mam taką cichą nadzieję, że może przy okazji również schudnę, może się poczuję lepiej. Chcesz poćwiczyć ze mną?”.
BS: Proszę, proszę jakie od razu mamy kilka technik.
KR: Tak, takie nie branie tego do siebie, tylko zastanowienie się, o co mi chodzi w ogóle w tym, że on to krytykuje. No krytykuje, no bo nie widzi w tym sensu – tak też może być. Krytykuje, bo dotychczas ćwiczyłaś przez tydzień i później rzucałaś to ćwiczenie. Krytykuje, bo uważa, że to jest jakaś Twoja fanaberia, ale Ty masz prawo mieć swoje fanaberie. Nawet jeśli je porzucisz po 2 tygodniach, to dawaj sobie do tego prawo. Myślę, że ludzie traktują siebie zbyt poważnie.
BS: Surowo.
KR: Tak wiesz, że ojeju, po prostu teraz zaczynam ćwiczyć. Powiedziałam innym, że zaczęłam ćwiczyć i teraz co będzie, jak przestanę ćwiczyć? No po prostu przestaniesz ćwiczyć i będziesz potrzebowała znaleźć w sobie pokłady determinacji, aby rozpocząć na nowo. I – uwaga – odrzuć to poczucie winy. Bo ludzie bardzo często wpadają w to poczucie winy, biczują się, wiesz. I w ogóle „Ojeju, zjadłam pączka wczoraj, no to już dzisiaj zjadłam jeszcze 4”. Co nie? Jak już tak wszystko się poszło…
BS: Powiedz, czy Ty się orientujesz, czy to jest taka dominująca cecha Polek? Czy w ogóle też w innych nacjach kobiety też tak mają właśnie, że tak bardzo się porównują? Bo ja mogę Ci tu dać przykład: mamy grupę na Facebooku zamkniętą. Tam bardzo dbamy o to, żeby właśnie nie było krytyki i hejtu i potrafimy akceptować posty – czasami akceptuję, czasami nie, ale czasami je akceptuję – w których kobieta pisze, że „Hej, schudłam w miesiąc 4 kg. Czy według was to jest dużo, czy to jest mało?”. To jest takie podejście, że kurczę…osiągnęłaś już część swojego celu, zamiast się z tego cieszyć, to ona zaczyna się zastanawiać czy to jest dużo, czy to jest mało i jak inni uważają, totalnie nie znając tej osoby. Jakby zastanawiam się czy tak mają Polki, czy tak w ogóle mają kobiety?
KR: To znaczy tak. Mają coś Polki, czego czasami nie zauważam u kobiet innych nacji, natomiast nie jestem też specjalistką we wszystkich nacjach.
BS: No jasne, jasne.
KR: Ale mieszkając w Belgii przez 4 lata, bardzo rzadko spotykałam kobiety, które tak bardzo uzależniały myślenie o sobie i patrzyły na siebie przez pryzmat tego, co inni powiedzą. Jednak w naszej kulturze jest to szalenie istotne, co inni powiedzą, jak inni to widzą. Jeżeli ktoś się pyta czy to jest dużo, czy to jest mało, ja bym powiedziała: „Jakie to ma znaczenie? No po prostu nie jesteś w stanie więcej i tak schudnąć, bo to już było, tak? Schudłaś 4. Pytanie, jak długo te 4 zbierałaś?”.
Bo bardzo często ktoś, wiesz, 10 lat po prostu zbiera te swoje kilogramy, a potem w 2 miesiące chciałby się ich pozbyć. No…to tak nie działa. Więc ja bym jej zadała pytanie: „Co w tym jest w ogóle takiego ważnego? Po co wystawiasz się na tę ocenę? Czy to jest kwestia ciekawości?”. Bo to jest właśnie to, o co wcześniej zapytałeś, że kobiety są krytykowane przez najbliższych. No jeżeli one idą do najbliższych i tak samo się zachowują, no to potem się z tym spotykają.
Więc bardziej być takim z zewnątrz sterownym, zrobić coś dla siebie. Czasami wyjdzie, czasami nie. Wiedzieć, że zrobiłam wszystko, co w danym momencie mogłam, aby osiągnąć swój cel. Wyciągnąć wnioski z tego, czego nie zrobiłam i takim być lepszym dla siebie. Jakimś takim łaskawszym bym powiedziała.
BS: Tak, ludzie są surowi wobec siebie bardzo. Dobrze, dziękuję, że walisz takimi konkretami, naprawdę super.
Dziękuję Ci za obejrzenie pierwszej części naszej rozmowy z Kamilą Rowińską. Pamiętaj o tym, żeby zajrzeć do opisu tego filmu i skorzystać z bezpłatnych, bardzo cennych materiałów. W związku z tym, że Kamila daje nam bardzo dużo konkretnych wartości, podzieliliśmy tę rozmowę na 2 części. Pierwsza już jest za Tobą, na drugą zapraszam Cię już za tydzień. Uważam, że jest jeszcze lepsza. Do zobaczenia!